-Ale,
jeśli coś pójdzie nie tak?
-Na
pewno wszystko będzie dobrze. Możemy zaczynać?
-Tak…”
-Obudź się numerze 45689. Koniec drzemki.
-Słucham?
Jaki numerze? Mam na imię Iza…- Czuję okropny ból.
-Milczeć!
Już nie masz imienia! Jesteś eksperymentem numer 45689.
-Który
mamy rok?
-2048
rok, a dokładniej 15 listopada.
-15
listopa…- Pamięć mi wraca. To, co się wtedy stało… O cholera! Teraz powinnam
mieć 52 lata, ale zgodziłam się na ten test.
-Ulepszyliśmy
cię już, więc nie widzę powodu, dla dalszego przetrzymywania cię tutaj.
-Co
zrobiliście? Jak to ulepszyliście?
-Wymieniliśmy
twoje wadliwe części ciała i zastąpiliśmy cybernetycznymi. Jesteś teraz w
połowie robotem. Załóż to.- Podaje mi do rąk czarny kombinezon.- Zaczesz włosy
do tyłu i zwiąż w kucyka.
-Nie
będziesz mi mówić, co mam robić! Aaaaa…- Znów ten ból przeszywa mi klatkę
piersiową. Zwijam się z bólu, ledwie łapię oddech.
-Coś
mówiłaś?- Przygląda mi się z szelmowskim uśmiechem.
-Co
to… Co to było?
-Poraziłem
cię prądem, tak jak wszystkich buntujących się.
-Chyba
cię popierd…
-Nie
używamy przekleństw. Teraz się ubieraj. Zaraz dam ci broń, abyś miała czym się
bronić w razie wypadku.
-Nie
chce zabijać.
-Jeśli
chcesz żyć musisz zabijać.- Idziemy białym korytarzem. Czuję się oszołomiona,
ale mimo to wykonuję polecenia, nie chcę znowu zostać ukarana.
Wychodzimy na zewnątrz. Miasto, które
niegdyś było moim domem jest teraz ledwie namiastką tego, co kochałam. Teraz jest
wspólnym grobem ludzi. Wszędzie panoszą się ich części ciał. Jest to okropne,
czy przyszłość naprawdę jest teraz tak sadystyczna?
-Tu
masz Airmotor 306 D. Mam nadzieję, że potrafisz prowadzić coś takiego. Przy
kierownicy znajdziesz dodatkowe dwa pistolety na pociski laserowe. W bagażniku znajdziesz
przesyłkę, którą musisz dostarczyć na samą górę. Wielki budynek w kolorze
fuksji, mam nadzieję, że znajdziesz. Po drodze uważaj na buntowników, będą
chcieli ci przeszkodzić. Teraz leć.
Mimo wszystko wsiadam na motocykl, mam
wiele wątpliwości, ale nie chce zostać z tym dziwadłem ani chwili dłużej.
Szybko przyzwyczajam się do metalowej
maszyny i lecę przed siebie. Z podziwem przyglądam się latającym konstrukcją
domów. Dziwni mnie jednak to, że nie ma śladu życia.
Spoglądam w górę. Do celu pozostało mi
jeszcze trochę, ale okazuje się, że mam gości. Srebrzysty pocisk odcina mi
kilka kosmyków włosów. Zostałam zauważona przez rebeliantów. W panice chwytam
za pistolet i strzelam na oślep. Nie chce im zrobić krzywdy, ale muszę się jakoś
bronić. Mam przed sobą dwóch zamaskowanych ludzi zmierzających w moim kierunku.
Strzelają, a ja robie uniki, jednak jak długo można? Niechcący trafiam jednego
z nich. Spada w dół i widząc, że nikt nie leci mu pomóc sama się na to decyduje.
Łapie go w pół i dolatuję do najbliższego podestu, gdzie sprawdzam jego
obrażenia.
-O
Boże…- Jęczę poczym sprawdzam, czy jeszcze oddycha. Całe szczęście... Tamuję
ranę, tak, aby już nie krwawiła.
-Stój!
Odejdź od niego ty pieprzony androidzie!
-Nie
jestem androidem. Nie jestem nawet z tych czasów. Nazywam się Izabela Jolanta
Kowalczyk teraz powinnam mieć 52lata.-Próbuje wyjaśnić „nie porozumienie”. Mówię
ciągle i czekam, na jakąkolwiek reakcje z ich strony. Szeptają między sobą.
-Jesteś
numerem 45689!
-Nie,
mam na imię Iza, to ten obleśny typ mnie tak nazwał.
-To
był Omega, wraz z Alfą chcą zniszczyć świat ludzi i zastąpić ich robotami.
-To
okropne!
-Musimy
ich powstrzymać… Tylko nie wiemy jak.
-Poczekajcie?
Omega dał mi jakąś paczkę dla Alfy.- Wyjmuję paczkę z bagażnika i im podaję. Otwieramy
ją, w środku znajdują się plany przejęcia ziemi i unicestwienia rasy ludzkiej.
-Robimy
tak! Dzielimy się na grupy i szukamy wszystkich ludzi, którzy nam pomogą. Zbieramy
broń! Tyle ile się tylko da! To już nie są żarty. To już jest prawdziwa wojna.
-A,
co ze mną?- Pytam trochę niezręcznie.
-Jedziesz
z nami, wiemy, że możemy ci ufać!- Dzielimy się na dwa oddziały. – Jedni Atakują
Alfę, drudzy Omegę!
Zbieramy się wszyscy. Jest nas bardzo wielu.
Nie spodziewałam się tak dużych grup. Nie sądziłam, że będzie nas więcej niż 30
osób.
Zaczyna się. W powietrze wzbijają się roboty.
Ludzie szykują broń. Dochodzi do bitwy wszech-czasów. Wszędzie pełno krwi i
wnętrzności. Wiele trupów już spadło na dół. Wszystko dzieje się tak szybko… Nie
mogę znieść tego widoku, sama nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Czuje się tylko
obserwatorem, jakbym oglądała film w 3D. Tyle śmierci, bólu, cierpienia,
nienawiści… Cholera, do czego to doszło?
-DOŚĆ!-
Krzyczę ile sił w płucach. Nikt mnie jednak nie słyszy, wszyscy są zajęci walką.-
PRZESTAŃCIE!- Znowu słyszę swój głos. Jest strasznie rozdzierający, aż nie mogę
uwierzyć, że należy do mnie.- To musi się skończyć…Tak nie można- Moje krzyki
przeradzają się w szloch.
Co ja mogę? Nic, bo jestem tutaj nikim.
Mogę tylko usiąść, płakać i modlić się, by to wszystko się skończyło. Wojna,
przecież do niczego nie prowadzi. Kłócili się teraz o coś tak kruchego… Kłócili
się o życie, władzę, spokój. To straszne patrzeć jak wszystko, co kiedyś mogło
wydawać się piękne, zostaje splamione krwią.
15 listopad 2048- wojna, w której mogą
wygrać tylko umarli…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz