Łączna liczba wyświetleń

Szukaj na tym blogu

31 grudnia 2012

Libster Blog Award

Zostałam nominowana przez  The Rhythm Of The Life  :)

1. Co robisz w wolnym czasie ? 
   Czasem czytam , ale teraz częściej spotykam się z moim chłopakiem Jakubem <3
2. Jakie masz hobby? 
   Pisanie oraz hmm... fałszowanie xd 
3. Gdzie chciałabyś pojechać ? 
    Nie mam jednego miejsca jakie chciałabym odwiedzić. W sumie moim marzeniem 
    jest zwiedzenie całego świata. Zobaczenie pięknych miejsc na żywo , a nie tylko na fotografiach. 
4. Masz jakieś zwierze ? Jakie ? 
    Mam psa i kota u siebie w domu. U babci i dziadka zostały jeszcze dwa, gdyż są to psy
   podwórkowe nie nadające się do bloków. 
5. Czy masz rodzeństwo ? 
    Mam młodszego o 5 lat brata. Ma na imie Kacper. 
6. Kim chciałabyś zostać w przyszłości ? 
    Dziennikarką, ale marne szanse :)  hahah  xd
7. Jakiego rodzaju muzyki słuchasz ? 
    Różnego. Zależy co sie nawinie do słuchania ;) 
8. Jaka jest tematyka Twojego bloga ? 
    Hm... nie wiem , czy mojego bloga można sprecyzować... W sumie jest o wszystkim i o niczym. 
9.  Jaki jest twój ulubiony cytat ? 
    
"Nie walcz z bólem ani hałasem, one są częścią ciebie. Nie odrzucaj ich, odczuwaj ból, oddychaj głęboko, wsłuchuj się w dźwięki, jakie rozbrzmiewają w twoim wnętrzu. Zaakceptuj je i połącz w jedno"- Klan Wilczycy. 

10. Jaki jest twój ulubiony film ? 
      Żebym miała jeden to bym powiedziała jaki :D 
11. Ulubiona piosenka? 
      Nie mam jednej, a całej listy nie będę podawać. xd

Moje nominowanie : 



Pytania : 
1. Co spowodowało , ze założyłaś bloga ?  Jesteś zadowolona z niego ?
2. Czy lubisz KoRn ? <Pytanie specjalnie od mojego chłopaka, który mnie wspierał xd>
3. Co cię inspiruje ?
4. Co lubisz najbardziej robić ?
5. Ilu masz przyjaciół ?
6. Wierzysz w przyjaźń damsko-męską?
7. Ulubiony zespół ?
8. Ulubiona książka ?
9. Jakie masz plany na przyszłość ?
10. Postanowienia noworoczne ? Jak tak to jakie ? xd
11. Co robisz, żeby szybciej zasnąć ?

____________________________________________
I tak w ogóle to ...

Szczęśliwego Nowego Roku ! ;*



29 grudnia 2012

Nie znali jego historii.

Szedł ulicą kompletnie pijany, zupełnie tak , jakby życie przestało mieć dla niego jakikolwiek sens.
Ludzie mijali go ślepi na jego ból i cierpienie, tak bardzo widoczne w jego przekrwionych oczach.
Trzymał butelkę z alkoholem mocno , tak jakby była ona jego ostatnią deską ratunku, ale czy tak było?
Nikt z przechodniów tego nie wiedział. Wszyscy osądzali go z góry.
Nieudacznik. Alkoholik. Ludzkie Pomiotło.  Ćpun.
Nikt nie znał jego historii , a mimo to oceniał i z taką łatwością kierował wyzwiska w jego stronę.
Każdy potrafi oceniać. Każdy umie krzywdzić, ale czy lubi być krzywdzonym ?
-Przepraszam.. Wie pani.. wie pani może jak dojść na najbliższy peron ? - Zapytał ledwo stojąc na nogach.
-Tak prosze pana. Wystarczy iść tą drogą prosto ,a potem na światłach w lewo. - Kobieta odpowiedziała, po czym szybko ominęła go i poszła w sobie tylko znanym kierunku.
-Dziękuje ! - Krzyknął tylko za nią.
Miał może z 30 lat. Nie wyglądał na starszego, pomimo wielu blizn, zapewne po pijackich bójkach.
Jedyne co wyglądało staro to jego oczy. Kiedyś z pewnością  były one radosne, pełne życia. Nie widziały co to smutek, rozdrażnienie , czy też strach. Zieleń jego oczu przygasła...
Szedł dalej w wyznaczone mu miejsce przez kobietę, ciągle popijając pozostałości w butelce.Nie wiedział jeszcze co zrobi, na razie chciał się znaleźć na peronie. Chciał poczuć , że wie dokąd zmierzą, choć do końca nie wiedział poco ma sie udać właśnie tam. Może to było jedyne co przyszło mu na myśl ?
Nie wiedział, nie mógł sie nad tym zastanowić. Było to dla niego za trudne, może z powodu alkoholu , który krążył w jego żyłach , a może po prostu z powodu jego umysłu , który nie chciał dopuścić go do czarnych myśli. Już dawno stracił nadzieję na normalne życie. Starał się odnaleźć sens, ale nie potrafił.
Mijały kolejne minuty, a on coraz to bardziej upajał się procentami, których było coraz mniej.
-Przepraszam pana.. Nic panu nie jest? - Stała nad nim mała dziewczynka. Nie więcej niż 10 lat. Miała złote loki i niebieskie oczy. Jej twarzyczka przypominała porcelanę.
-Słu... Słucham ? - spojrzał na dziecko z niedowierzaniem.
-Upadł pan... Chciałam zapytać , czy nic się panu nie stało... Mój tatuś też często sie wywraca, a mamusia nie pozwala mi mu pomagać... Nie mogę sie z nim spotykać. -Dziewczynka kucnęła obok niego bez skrupułów. Nie było widać u niej strachu. Widać było, że jeszcze nie wie co to życie.
-A mamusia pozwala ci rozmawiać z nieznajomymi ? - zapytał ją na wpół przytomny.
-No nie... Ale ... ja nie wiem gdzie ona jest. -Dziewczynka spojrzała na niego błagalnym wzrokiem , wiedział, ze oczekuje od niego wsparcia.
-Jak masz na imię ? - zapytał niby to od niechcenia.
-Roksana, a pan ? - Uśmiechnęła sie od ucha do ucha, zupełnie zapomniała o tym, że zgubiła mamę.
-Mateusz. -Nie widział, dlaczego powiedział jej jak ma na imię. Nie wiedział nawet , dlaczego wciąż z nią rozmawia. -No więc Roksi... Trzeba znaleźć twoją mamę...
Wstał chwiejąc sie lekko. A kiedy otrzepał ubranie ze żwiru , mała złapała go za rękę. Poczuł się dziwnie. Nie sądził, ze taka mała rzecz, jak trzymanie dziecka za rękę może dawać tyle radości. Sam nie miał okazji potrzymać własnego dziecka za rękę. Może właśnie dlatego tak zdziwiła go siła , w tak małej rączce.
-Ile masz lat ? - zapytał.
-7 - odparła szybko po czym wróciła do rozglądania się wokół siebie...
-A gdzie ostatni raz widziałaś swoją mamę ?
-W sklepie ...
-Jakim sklepie ?
-Z zabawkami ....
-Ale gdzie jest ten sklep ?
-Tu nie daleko ! - Uśmiechnięta Roksana , dalej prowadziła go chodnikiem . Jego zaś zaczęła irytować postawa dziewczynki. Gdyby jego córka zaczepiała jakiegoś pijaczynę na drodze i bez żadnych wyjaśnień prowadziła go Bóg wie gdzie.... Co za różnica, co bym zrobił ? Już na to za późno...
-Ale gdzie konkretnie jest ten sklep? - spojrzał na małą z karcącym spojrzeniem, chciał jak najszybciej pozbyć się jej.
-No nie wiem! Ja tutaj nie mieszkam... Przyjechałam pociągiem razem z mamą, żeby odwiedzić babcie !- dziewczynka odwzajemniła gniewne spojrzenie, ale nie wytrzymała zbyt długo i się zaśmiała. Na jego twarzy mimowolnie pojawił sie uśmiech.
-A jak daleko stąd jeżdżą pociągi ? - Przypomniał sobie, ze tam zmierzał, zanim Roksana znalazła go na chodniku.
-Taam ! Za tamtymi budynkami ! - Mała pociągnęła go za sobą podążając na stacje.
Szli może z 10 minut , gdy im oczom ukazała sie wielka stacja. Ludzie z bagażami wchodzili i wychodzili z niej. Jedni zapłakani, gdyż zapewne żegnali sie z kimś. Inni weseli, bo z pewnością wrócili w wakacji.
Rozglądali sie wokół siebie szukając matki dziewczynki. Nie mogli nigdzie jej znaleźć. Mateusz szukał sklepu z owymi zabawkami, jednak nigdzie nie mógł go znaleźć.
-Mówiłaś wcześniej, że nie możesz spotykać sie z tatą... Dlaczego ? - zadał pytanie tylko po to , żeby zapełnić niezręczną ciszę jaka zapanowała. Nie spodziewał sie odpowiedzi.
-Mama mówi, że tata nas nie kocha... Ciągle pije i nie chce spędzać z nami czasu. Mamusia powiedziała, że nie mogę sie spotykać z tatą.... Ale ja bardzo bym chciała... - Spojrzał w jej oczy. Takie niewinne, a jakże mądre jak na jej wiek. - Bardzo kocham tatę, choć on nie kocha mnie. Dlaczego tak jest ? - Jej oczy zaszkliły się. On nie chciał, żeby płakała.
-Na pewno cię kocha!  Nie potrafi po prostu sobie poradzić z nałogiem. Musi pić, bo wtedy czuje sie dobrze. To nie znaczy ,ze cie nie kocha ! - Oburzył sie. Jak ta kobieta, która śmie nazywać sie matką, może wygadywać takie głupoty swojemu dziecku.
-Tak myślisz ? - Oczy Roksan rozbłysły.
-Oczywiście ! Któż nie kochałby takiej uroczej dziewczynki jak ty ? Musiałby być głupcem ten twój tata!
-Dziękuje - Przytuliła go , a on po chwili wahania odwzajemnił uścisk.
Kto by pomyślał, że jedno spotkanie niebieskookiej Roksi tak wiele zmieni. Szedł o zakład , że już dawno wyżebrałby jakieś pieniądze na alkohol. Jednak ona pozwalała mu zapomnieć o bólu.
-Roksi ?! Roksana! - usłyszeli za sobą krzyk. Należał do wysokiej kobiety. Miała długie włosy związane w warkocza. Oczy miała pełne przerażenia, ulgi i równocześnie złości.
-Mama ! -dziewczynka puściła rękę mężczyzny i pobiegła w stronę kobiety. rzuciła sie jej w ramiona.
-Dlaczego sie mnie nie pilnowałaś ?! Przecież mogłaś sie zgubić ! Mogłam cie juz nie znaleźć!
-Mamo ! Ale był ze mną Mateusz !- rozhisteryzowana kobieta dopiero teraz zwróciła uwagę na brudnego mężczyznę, który niewątpliwie dotrzymywał towarzystwa jej córce.
-A Pan to ? - zapytała chłodnym tonem.
-Mateusz Kowalski, żebrak i pijak, który zaopiekował sie pani dzieckiem, gdyż pani spuściła je z oczu.
-Ach tak....- w jej oczach widoczne było zakłopotanie. - W każdym razie dziękuje, że ją pan pilnował....
-Przyjemność po mojej stronie. - Uśmiechnął sie szelmowsko. Schylił sie do Roksi. - A ty mała pilnuj sie mamy , bo ona chyba ciebie upilnować nie potrafi. A co do taty... daj mu szansę, chociaż twoja mama już go skreśliła...
-Jest pan bezczelny ! Roksana ! Idziemy ! - pociągnęła małą za rękę. Tamta zdążyła jeszcze odwrócić sie i pomachać nowo poznanemu znajomemu, którego nie będzie jej dane już nigdy zobaczyć.
Odwrócił sie od niej i zaczął iść przed siebie.
-Mateusz ! Panie Mateuszu! - Dziewczynka krzyczała za nim.
Nie odwrócił sie. Bał sie, że nie uda mu sie odejść. Za bardzo polubił tę całą Roksanę.
-Panie Mateuszu ! - Małe rączki złapały go za biodra. Nie chciały go puścić.
-Co sie stało Roksi ? - zapytał nawet nie spoglądając na dziewczynkę.
-Nie może pan iść z nami ?
-Nie.... Ludzie nie reagują na mnie za dobrze. A twoja mama z pewnością nie chciałaby mnie poznać. Nie ma o mnie zbyt dobrego zdania.
-Ale... ale ! - mała zaczęła płakać.
-Nie. Idź do mamy. Ja nie należę do twojego świata. To była po prostu przygoda jaką mogła przeżyć dziewczynka w twoim wieku. - Odciągnął jej rączki od siebie i ruszył na przód.
-A dokąd teraz idziesz ? - zapytała przełykając łzy.
-Na peron. -odpowiedział beznamiętnie.
-Po co ? -dopytywała.
-Bo każdy musi mieć jakiś cel. - odpowiedział szybko . Był trochę zdenerwowany. Dlaczego ta dziewczynka tak bardzo nie chciała dać mu spokoju?
-Zostań ! - Krzyczała, ale najwyraźniej matka trzymała ją za ręce. Dziewczynka nie biegła już za pijaczyną , który doprowadził ją do mamy.
-Niech pan... Niech pan zostanie... - Kobieta odezwała sie cicho. Nie była pewnie zachwycona faktem , ze jej córka upodobała sobie tego mężczyznę.
-Chyba pani żartuje... Dobrze pani wie, ze jak zostanę będzie jeszcze gorzej. -Powiedział kpiąco. Włożył ręce do kieszeni starej już lekko zniszczonej kurtki i powolnym krokiem ruszył w stronę peronu. Zostawił za sobą biedną dziewczynkę, która pokładała w nim nadzieje.
*  *  *
Następnego dnia w gazetkach pojawił sie artykuł, w którym było zdjęcie mężczyzny.
Matka Roksany wzięła gazetę do rąk i schowała ją przed dziewczynką. Nie chciała by ta wiedziała, wstrząsnęło by nią to dogłębnie.

Wczorajszego popołudnia około godziny 16:00 pod rozpędzony pociąg rzucił się 28 letni 
Mateusz Kowalski. Był on wiele lat temu szanowanym obywatelem. 
Pracował jako komendant głównego posterunku policji w Gliwicach. 
warto przypomnieć, że jego żona zginęła w wypadku samochodowym. Była w ciąży. 
Pan Kowalski nie nie poradził sobie z taką stratą, dlatego popadł w alkoholizm. 
Stracił odznakę, dom, wszystko co cenne. 
Zamieszkał na ulicy , żebrał , upijał się z nadzieją, że kolejny łyk go zabije. 
zawsze niósł pomoc. 
Nasz wieczny strażnik...
Pogrzeb odbędzie sie 15 Maja 2005  o godzinie 16:00 ku czci jego śmierci. 

Kobieta złożyła gazetę. Było jej wstyd, że tak potraktowała tego człowieka. Wycierpiał wiele, a ona jeszcze mu dołożyła. I za pewne nie tylko ona. Świat coraz bardziej pogrąż się w znieczulicy. A my nie potrafimy z tym nic zrobić. 
Nastał dzień pogrzebu . Poszła na niego razem z małą Roksaną. 
-Mamo... Mogę ja położyć kwiaty ? - Dziewczynka wzięła od mamy bukiet czarnych róż z jedną czerwoną. 
-dobrze skrabie.. - nie wiedziała czemu to powiedziała. Dziewczynka już dawno była przy grobie. 
-Panie Mateuszu... Niech Pan pamieta ! zawsze będzie pan moim przyjacielem. Specjalnie dla pana kupiłam jedną czerwoną różę. Był pan dobrym człowiekiem . Niech panu tam będzie dobrze !  I proszę pozdrowić żonę i dziecko . 
dziewczynka uśmiechnęła sie , położyła bukiet. Wzięła matkę za rękę i razem odeszły pozostawiając grób , na którym widniał napis: 

Każdy z nas czuje ból po stracie.
 Każdy z nas radzi sobie z nim inaczej. 
On sobie nie poradził. 
spokojnej wieczności... 

27 grudnia 2012

Jutro !

hej ! Jutro postram sie wstawić jakies opowiadanio podobne coś, wiec mam nadzieje, ze jutro zajrzycie i przeczytacie. Oczywiście niczego nie gwarantuje ;)
To tak na wszelki wypadek .. ale zrobie co w mojej mocy .
dzisiaj tez tak krótko , ponieważ  jestem osobą dość leniwa i to dlatego . Poza tym nie czułam jakoś potrzeby pisania. W sensie...
Nie miałam weny , która przygniotłaby mnie do krzesła i kazała pisac ;)
w  takim razie jednak...
Dobranoc i słodkich snów moi drodzy :*


26 grudnia 2012

David Ryan Harris

 David Ryan Harris - Don't Look Down ( Znajdek [*] )

Son what you don't understand
My words, might never explained
So I am hoping that time will
Things may not go as you planned
Dark clouds might bring you pain
But I will be in your heart still
Telling you

Chorus:
Don't look down
Don't feast your eyes on things that are on the ground
And if it gets hard to focus
When you're driving almost at the speed of sound
Feeling nowhere bound
Remember what I told you
And don't you dare look down
Don't look down..Ohh

Verse 2:
No father wants his son
To repeat the wrongs that is done
I want you to get it right child
I won't always be here for you
So to yourself always be true
And if you get lost
Use your inner light child
Shining

Chorus:
And don't look down
Don't feast your eyes on things that are on the ground
And if it gets hard to focus
When you're driving almost at the speed of sound
Feeling nowhere bound

Bridge:
Almost out of control
Burn rubber and not your soul
Because something is within
That you can count on when
There is no hand to hold
When the world seems dark and cold
Remember what I told you
And don't you dare look down

Don't you dare look down
Don't look down
When your driving almost at the speed of sound
Don't you dare look down
Don't look down
___________________________________

 1. Synu czego nie rozumiesz
może nigdy nie wyjaśnię Ci moich słów
ale mam nadzieję, że czas to zrobi
Sprawy nie zawsze mogą toczyć się jak tego chcesz
Ciemne chmury mogą przynieść Ci ból
Ale ja zawsze będe w Twoim sercu mówiąc

Ref.
Nie patrz w dół
Nie zawieszaj wzroku na rzeczach, które są na ziemi
I będzie się trudno skoncentrować
Kiedy prowadzisz prawie z prędkością dźwięku
Czując się nieograniczony
Pamiętaj co Ci powiedziałem
I nie waż się patrzyć w dół
Nie patrz w dół.

2. Żaden ojciec nie chcę, żeby jego syn
Popełnił błędy, które on popełnił
Chcę, żebyś zrobił dobrze.
Nie będę z Tobą zawsze
Więc dla Ciebie zawsze będzie prawda
I kiedy poczujesz, że się zgubiłeś
Użyj wewnętrznego światła dziecko,
lśnij.

Ref.
Nie patrz w dół
Nie zawieszaj wzroku na rzeczach, które są na ziemi
I będzie się trudno skoncentrować
Kiedy prowadzisz prawie z prędkością dźwięku
Czując się nieograniczony

Mostek.
Prawie poza kontrolą
Paląc gumę ale nie duszę
Bo coś jest wewnątrz
Coś, czego nie możesz obliczyć kiedy
nie ma ręki, którą trzymasz
Kiedy świat zdaje się być ciemny i zimny
Pamiętaj co Ci powiedziałem
I nie waż się patrzyć w dół.

Nie waż się patrzyć w dół
Nie patrz w dół
Kiedy prowadzisz prawie z prędkością dźwięku
Nie waż sie patrzyć w dół
nie patrz w dół.
_______________________________
W filmiku zamieszczonym  przeze mnie z piosenką występuje mój Ojciec Chrzestny , który stracił życie 9 kwietnia 2008 roku w wypadku. Zginął , ale zawsze robił to co lubił. A te maszyny zawsze były jego pasją. Nie zrezygnował z nich nawet kiedy urodziła mu sie córka. Może, gdybyśmy go zmusili do zrezygnowania on byłby tu z nami, ale czy byłby szczęśliwy ? Czy czerpałby dalej taką radość z życia , jak wtedy kiedy jeździł z zawrotną prędkością ? Nie wiemy tego ... Nigdy się nie dowiemy ... Zawsze będziemy mieć wątpliwości i myśleć "Co by było gdyby? " . Ale to mu nie przywróci życia. To nie sprawi , że wróci i znowu będzie się z nami śmiał i patrzył jak dorasta Julka. Bardzo za nim wszyscy tęsknimy . Brakuje nam go , a ja czuje sie okropnie z myślą, ze już nie zobaczę go na własne oczy... żywego , zdrowego ... To boli... cholernie strasznie ... Nic po nim nie zapełni pustki... Boli nawet sam dźwięk silnika .... Kiedy słyszę , ze jedzie ktoś na motorze... Od razu sie za nim oglądam z nadzieją, ze zaraz zawróci , stanie i okaże sie , ze to on.... Lecz nadzieja matką głupich, a serce nie sługa... Umysł nie niewolnik , który zrobi to co mu sie karze...

Zawsze będziemy cie kochać ...

[*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*]  [*] [*]  [*]  [*]  [*]  [*]

25 grudnia 2012

Świat. Życie. Czas.

Kiedy siedzisz i nie wiesz co dalej robić...
Zapewne zastanawiasz sie ,co ci zostało...
Jak będzie wyglądać twoje życie ?
Co przyniosą kolejne podjęte przez ciebie decyzje ?
Czy będziesz szczęśliwy ?
Ile jeszcze przyjdzie ci żyć na tym świecie ?
Odpowiedzi są zarazem proste , jak i trudne.
 Świat.
Życie.
Czas.
Nie dowiemy się niczego jeżeli nie wstaniemy...
Nie odważymy się powiedzieć :
Czas zobaczyć , co można zmienić... 
Życie jest naszym prezentem,
który powinniśmy zawsze, ale to zawsze szanować.
Czy się mylę mówiąc, że każdy z nas ma wątpliwości?
Czy mijam sie z prawdą mówiąc,
że nic nie jest nam znane?
Bo wszystko jest znane, nieznane,
a jakże poznane , niepoznane.
Ile jeszcze przed nami rzeczy , które czas poznać, nie poznać.
A ile jeszcze trudności stanie nam na drodze, by
zrozumiem , a i tez nie zrozumieć.
Świat .
Życie.
Czas.
Wiemy co to świat.
Wiemy co to życie.
Wiemy co to czas.
A mimo to ciągle się gdzieś gubimy .
Szukamy rozwiązań na miarę problemów.
Ale cz my mamy problemy ?
Zapewne tak .
Czy są one normalne ?
Prawdziwe, realne ?
Nie.
To my je tworzymy , przez co umieramy żyjąc.
Żyjemy umierając.
Poznajemy własną śmierć, pogrążając się w wątpliwościach.
Biegniemy przed siebie, szukając szczęścia,
które wcale może nie istnieć.
To my jako ludzie nazywamy to co nas otacza.
To co czujemy , a jednak , czy mamy pojęcie,
co znaczy być szczęśliwym ?
Zapewne mamy taką nadzieje,
ale czymże jest nadzieja, przy  tym co tak nas trapi ?
Pytanie za pytaniem nas ściga, ale nie czujemy sie ścigani.
To w końcu my rozpoczynamy ten pościg.
A może wyścig ?
Wyścig, nie będący wyścigiem , bo na mecie nie ma już nic.
Nic o co można byłoby walczyć.
O co można byłoby sie starać.
Świat.
Życie.
Czas.
Strach  ,który nami kieruje, przez tajemnice.
Tajemnice , które kierują naszym strachem .
Czy warto biec po to , żeby sie dowiedzieć co jest na końcu ?
Koniec przecież może być też i początkiem .
Tak jak początek końcem.
To człowiek wyznacza granice.
To człowiek kontroluje swój umysł.
Dlatego ...
Czy warto się zatrzymywać biegnąc przed siebie,
by zdobyć odpowiedzi na nurtujące nas pytania ?
Ja sądzę, że nie warto , bo każda chwila,
nie będąca do końca tylko chwila,
jest cenniejsza, niż coś tak cennego , niecennego
jak wiedza...
_____________________________________

Bardzo przepraszam was, ze wam tak czasem psychikę niszczę. xd
mam nadzieje, ze nie macie do mnie o to żalu.
ale nie mogłam sie powstrzymać  i wiem , ze jestem głupiaa xd
hahaha i ejj ! proszę was ! :D
mam nadzieje, ze nie wyślecie mnie do psychologa...
choć może i na to już za późno ... xd
hahah
W każdym razie ... :)
Miłego dnia wam życzę :)

24 grudnia 2012

Czerwone Gitary


 Czerowne Gitary - Jest taki dzień.

1. Jest taki dzień, bardzo ciepły choć grudniowy;
dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory.
Jest taki dzień, w którym radość wita wszystkich,
dzień, który już każdy z nas zna od kołyski.

Ref. Niebo - ziemi, niebu - ziemia,
wszyscy - wszystkim ślą życzenia,
drzewa - ptakom, ptaki - drzewom,
tchnienie wiatru - płatkom śniegu.

2. Jest taki dzień tylko jeden raz do roku.
Dzień, zwykły dzień, który liczy się od zmroku.
Jest taki dzień, gdy jesteśmy wszyscy razem.
Dzień, piękny dzień dziś nam rok go składa w darze.

Ref. Niebo - ziemi, niebu - ziemia,
wszyscy - wszystkim ślą życzenia,
a gdy wszyscy usną wreszcie,
noc igliwia zapach niesie.

19 grudnia 2012

Ed Sheeran- Give Me Love



Give me love like her
'Cause lately I've been waking up alone
Paint splattered teardrops on my shirt
Told you I'd let them go
And that I'll fight my corner
Maybe tonight I'll call ya
After my blood turns into alcohol
No I just wanna hold ya.

Give a little time to me, or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around
And all I want is the taste that your lips allow

My, my, my, my, oh give me love [5x]

Give me love like never before
'Cause lately I've been craving more
And It's been a while but I still feel the same
Maybe I should let you go
You know I'll fight my corner
And that tonight I'll call ya
After my blood is drowning in alcohol
No I just wanna hold ya.

Give a little time to me or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around
And all I want is the taste that your lips allow
My, my, my, my, oh give me love
Give a little time to me, or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around
And all I want is the taste that your lips allow

My, my, my, my, oh give me love [5x]

M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover

M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
(Love me, love me, love me).

M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
(give me love)
M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
(give me love)
M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
(give me love, love me)
M-my my, m-my my, m-my my, give me love, lover
(give me love).

My, my, my, my, oh give me love [4x]

[Break]

Of all the money e'er I had
I've spent it in good company
And all the harm e'er I've done
Alas it was to none but me
And all I've done for want of width
To memory now I can't recall
So fill to me the parting glass
Good night and joy be with you all

Of all the comrades e'er I had
They are sorry for my going away
And all the sweethearts that e'er I had
They would wish me one more day to stay
But since it falls unto my lot
That I should rise and you should not
I'll gently rise and I'll softly call
Good night and joy be with you all

A man may drink and not be drunk
A man may fight and not be slain
A man may court a pretty girl
And perhaps be welcomed back again
But since it has so ordered been
By a time to rise and a time to fall
Come fill to me the parting glass
Goodnight and joy be with you all
Goodnight and joy be with you all 
 __________________________________

 Daj mi miłość taką jak jej
ponieważ ostatnio budzę się sam
Jak farbą, moja koszulka spryskana łzami
Mówiłem ci - pozwolę temu odejść
I wywalczę swój kąt
Może dziś do Ciebie zadzwonię
Po czym moja krew zamieni się w alkohol
Nie... Ja tylko chcę Cię trzymać

Daj mi trochę czasu, lub zniszcz to
Zagramy w chowanego, aby to odwrócić
Jedyne czego chcę to Twoich ust, znajdujących

Moje, moje, moje, moje. Och daj mi miłość [5x]

Daj mi miłość silną jak nigdy przedtem
Ponieważ ostatnio pragnę jej jeszcze bardziej
Minęło trochę czasu, a ja wciąż czuję to samo
Może powinienem pozwolić Ci odjeść
Ty wiesz, że wywalczę swój kąt
I dziś do Ciebie zadzwonię
Po tym jak moja krew zatonie w alkoholu
Nie... Ja tylko chcę Cię trzymać

Daj mi trochę czasu, lub zniszcz to
Zagramy w chowanego, aby to odwrócić
Jedyne czego chcę to Twoich ust, znajdujących
Moje, moje, moje, moje. Och daj mi miłość
Daj mi trochę czasu lub zniszcz to
Zagramy w chowanego aby to obrócić
I jedyne czego chcę - Twoich ust szukających

Moich, moich, moich, moich. Och daj mi miłość [5x]

M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie
M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie
M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie
M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie.

M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie
M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie
M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie
M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie.
(Kochaj mnie, kochaj mnie, kochaj mnie)

M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie
(daj mi miłość).
M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie
(daj mi miłość)
M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie
(daj mi miłość)
M-moich moich, m-moich moich, m-moich moich, daj mi miłość, kochanie
(daj mi miłość)

Moja, moja, moja, moja. Och daj mi miłość [4x]

[Przerwa]

Wszystkie pieniądze które miałem
Wydałem w dobrym towarzystwie
Wszelkie szkody jakie kiedykolwiek zrobiłem
Niestety nie były nikogo innego tylko moje
Wszystko co zrobiłem z chęci posiadania przestrzeni
Teraz nie mogę sobie przypomnieć
Więc wypełnij za mnie stłuczone kawałki szkła
Dobrej nocy, niech radość będzie z wami.

Wszyscy moi towarzysze
którzy są smutni że odszedłem
I wszystkie moje kochanki
Chciałyby, bym został choć dzień dłużej
Odkąd to wszystko upadło
To ja powinienem wzrosnąć nie Ty
Ja delikatnie wzrosnę, i delikatnie zawołam
Dobrej nocy niech radość będzie z wami

Mężczyzna może się upić a nie być pijany
Mężczyzna może walczyć a nie być zabity
Mężczyzna może zaliczać piękne dziewczyny
I być przyjęty z powrotem
Ale odkąd to ma takie wyznaczone reguły
Z czasem można wzrosnąć i upaść
Przyjdź, wypełnij za mnie stłuczone kawałki szkła
Dobranoc, niech radość będzie z wami wszystkimi
Dobranoc, niech radość będzie z wami wszystkimi.

17 grudnia 2012

Beztalncie...

Hej  co tam u was ? ! Mnie jakoś strasznie szybko mijają te dni... ledwie był początek roku ,a tu już koniec semestru sie zbliża ... To wręcz niewyobrażalne... Konkurs na opowiadanie... Wysłałam ... Konkurs na zbieranie lajków... Uzbierałam... Ale jeszcze w żadnym konkursie nie ogłoszono zwycięzcy... Mam nadzieję, że mi sie uda... :) Bardzo bym chciała :D
hm... byłby to pierwszy konkurs, który wygrałam... :D
Ale cóż... raczej marne szanse :)
Jutro w ogóle pochwale sie wam moją pracą z polskiego ! <3
haha nie pytajcie czemu... po prostu nie mam o czym pisać ostatnio, dlatego uznałam ,z e może was zanudzę moimi referatami ? xd hahha nie nooo... to nie jest referat, ale mysle , ze będzie tutaj pasował :) W sumie tu jest wszystko o mnie, a w moją pracę włożyłam moje myśli :) może wam sie spodoba. Ja osobiście uważam , że nie jest źle... i nie jest też o jakiejś Bóg wie jakiej tematyce... jest po prostu o życiu , wiec może nie będziecie kazać mi usuwać bloga z powodu mojego beztalencia. :) Ale to jutro , bo teraz już uciekam :)
 Papa ! ;*

16 grudnia 2012

Jej uśmiech był bezcenny...

Co tam u was ? Ja wczoraj byłam na targu :D I co kupiłam ? ! Kolczyki , sweterek oraz zegarek- sowę, a dzisiaj dokupiłam sobie zielone legginsy :) Mama zapytała mnie czemu zielone... Hm...sama nie wiem :D Uargumentowałam to tym ,że nie mam nic zielonego w szafie xd
Powiem wam również , że kupiłam 5 gałązek sosny , czy co to to było . A dlaczego ? Bo zrobiło mi sie żal takiej staruszki , która to sprzedawała. :(
Stała sobie i ludzie ją mijali jakby była jakaś chora... No to kazałam bratu podejść do niej i zapytać ile za sztukę i po co to w ogóle jest. Okazało sie, ze to gałązki na stroik. :)  2 złote pęk gałązek o pięknym zapachu lasu :) Dlatego młodego wysłałam po pieniądze do dziadka i Kacper przyniósł 10 złoty...
Poszłam z zamiarem kupna tylko dwóch , ale wyszłam z całym naręczem.

Nie żałuje , ze to kupiłam :D Hahah dziadek co prawda wraz z bratem sie ze mnie nabijali  , a mama też sie zaśmiała. Tata spojrzał z niesmakiem ... Ale nie przejmuje sie :)
Gdyby porozmawiali chwile z tą kobietą na pewno sami kupiliby wszystko co oferowała. No ale cóż. czasem tak bywa :) Ciesze sie, że spełniłam tak zwany dobry uczynek :) Przynajmniej mam czyste sumienie, bo wiem , ze gdybym nie podeszła wtedy miałabym wyrzuty , że nie pomogłam w taki banalny , wręcz głupi sposób. W sumie kobiecina zarobiła , a miała też z kim porozmawiać.
Jej uśmiech był bezcenny :)
A tutaj macie zdjęcie na którym jak stwierdził Tusiek , wyglądam jakbym miała downa xd

15 grudnia 2012

Hogwart- Moje święta ...



 Quidditch…Jedna z najbardziej znanych wśród czarodziejów gra sportowa.
Dwie drużyny. Po trzy bramki dla każdej z nich. Siedmiu zawodników. Jeden obrońca, trójka ścigających, dwójka pałkarzy i jeden szukający.
   Gra, dzięki której ja mogłam poczuć , co to jest życie. Na miotle czułam się jak ryba w wodzie. Nie czułam strachu dosiadając mojej Błyskawicy. Była wspaniała, nigdy mnie nie zawiodła.
-Victoria podaje kafla Angelinie, która podaje go Katie. Dziewczęta wspaniale sobie radzą , a Weasley’owie  dzielnie bronią swoich pań. Kierują wściekłego tłuczka prosto na drużynę Ślizgonów.  –Lee Jordan komentował wszystko jak zawsze.- Victoria przy bramce Ślizgonów.. I tak ! zdobywa 10 punktów dla gryffindoru!
   Gra toczyła się zaciekle. Nikt nie chciał się poddać. Ron bronił z poświęceniem, a Harry wypatrywał złotego znicza. Ja wraz z dziewczynami z drużyny , zdobywałyśmy kolejne punkty.
-Warrington cóż za nieczysta gra ! Rzucił się na nasza bidną Katie, która prawie zleciała ze swojej miotły. Oni to chyba nigdy nie  nauczą się uczciwej gry. Słyszymy gwizdek. Rzut wolny dla gryfonów. I tak ! 10 punktów dla naszych czerwonych… Sprawdźmy co się dzieje trochę wyżej…  Harry i Draco krążą nad boiskiem , gdy nagle z zawrotną prędkością pędzą w dół, czyżby zobaczyli na dole znicza ? Pędzą, są coraz bliżej ziemi… Zaraz się rozbiją ! Chociaż Draco taki upadek może pomóc… wyładnieje w końcu…
-Lee !- Profesor McGonagall upomniała go.
-Przepraszam pani profesor…Był to jednak tylko zwykły zwód Wrońskiego w wykonaniu naszego Pottera. Żryj Piach Malfoy !
-Lee ! Bo zaraz oddasz mi ten mikrofon !
-Przepraszam ! Już się nie powtórzy ! - Lee grzecznie przeprosił za swoją uwagę, ale i tak Gryffoni ryknęli śmiechem. Lee i komentowanie meczów quidditch’a … Idealne połączenie. – Angelina zdobywa kolejne punkty dla gryffindoru , a Milles, obecny obrońca slytherinu najwyraźniej nie jest z tego zadowolony. Co się dziwić… Przegrywają… Tak bywa, jak się gra ze wspaniałymi Gryfonami !
    Słychać jak tłum krzyczy , klaszcze. Te emocje , które zawsze towarzyszą mi podczas gry. Weasley’owie odbijali  tłuczek tak by trafiał w zawodników ślizgonów. Byli wspaniałymi graczami… zwłaszcza Fred…
   Gra kończy się , gdy Harry łapie znicz. Wszyscy wiwatujemy wymachujemy swoimi miotłami. W końcu wygraliśmy. Podbiega do mnie Fred. Staje przede mną i patrzy mi w oczy .
-Wygraliśmy- oznajmia mi wesoło, po czym zbliża się do mnie powoli. Wyciąga rękę w stronę mojej twarzy. – Vicy ja… - Nie mówi już nic, gdyż nasze ustał łączą się w pocałunku, kiedy odrywamy się od siebie...
-Fred…

-Victoria ! Wstawaj ! Święta są !
    Czyli tylko sen… Jak mogłam się nie domyślić, to było zbyt piękne. Próbuje udawać, że nie ruszyło mnie to energiczne budzenie, jednak dziewczyny nie dają za wygraną.
-Vicy ! Nie daj się prosić ! –Ginny zabiera mi kołdrę, co sprawia, że zwijam się w kłębek , aby zatrzymać  ulatujące ciepło.
-Nie udawaj , że śpisz. Ona i tak nie da za wygraną. – Hermiona najwyraźniej sama została obudzona przez Ginny.
-Oj nie przesadzaj ! Przecież nie była taka zimna ta woda !
-Nieee wcale! – Hermiona wyraźnie była urażona.
-C-co ? Jaka woda ? – pytam otwierając oczy. Patrzę  w stronę dziewcząt i zauważam ,ze Herma ma jeszcze mokre włosy.
-No bo mała panna Weasley uznała, ze skoro nie reaguje, to coś ze mną nie tak. Wystrzeliła z różdżki we mnie wodą. Myślałam , ze zamarznę ! – Hermiona odwróciła się plecami do Ginny.
-To nie moja wina ! trzeba było ruszyć tyłek za pierwszym ostrzeżeniem ! – Ginny również się od niej odwróciła. Wyglądały dość zabawnie i nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-Co cie tak bawi  ? Ty nie musiałaś suszyć łóżka ! – Herma spojrzała na mnie spode łba , ale i tak zobaczyłam , ze kąciki jej ust się podnoszą. Nie potrafiła się gniewać na rudowłosą.
    Wstałam i zaczęłam grzebać w kufrze. Wyjęłam rurki i do tego założyłam koszulę , krawat i obowiązujący w Hogwarcie szkolny sweterek z herbem szkoły. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam za kotarę, gdzie spokojnie się ubrałam , słuchając jak dziewczyny się kłócą. Wyszłam zza kotary czesząc swoje włosy. Przyglądałam się im, gdy nagle zdałam sobie sprawę….
-Dziewczyny ! Co wy robicie w moim dormitorium ? Przecież jakby Angelina i Katie się o tym dowiedziały … - zrobiłam przerażoną minę, a one się zaśmiały.
-Oj już nie przesadzaj ! Najwyżej dostałybyśmy poduszkami. Wiesz jakie one są. – Ginny zaczęła je naśladować, a my z Hermioną pękałyśmy ze śmiechu.
     Były święta. Większość uczniów wyjechała do domu na święta. Zostali tylko nie liczni. Cała rodzina Weasley’ów , Potter  i Hermiona. Czyli moja Hogwardzia rodzina. Dzięki nim czułam się tu naprawdę dobrze. Mogłam na nich liczyć. Fred i George byli moimi przyjaciółmi od ponad 5 lat, Potter odkąd przyłączył się do Gryfonów i tak samo Ron. Ginny jako, ze spędzała czas z Harrym i braćmi włączyła się do grona moich przyjaciół, a Hermiona była w pakiecie z Harrym i Ronem.
-To co będziemy dzisiaj robić ? W końcu są święta i nie musimy iść na żadne lekcje, mamy cały dzień wolny ! – Ginny była cała w skowronkach, a jej humor udzielał się innym .
-Najpierw zjedzmy śniadanie, umieram z głodu…- Ron jak zwykle głodny poszedł przodem do wielkiej Sali , gdzie jedliśmy wszystkie posiłki. Spotkaliśmy się tam z reszta uczniów z innych domów, którzy również zostali w zamku.
    Przy stole nauczycielskim brakowało tylko Hagrida. Naszego gajowego, który zawsze sprawiał wrażenie człowieka wolego od trosk. Nauczał w Hogwarcie opieki nad magicznymi stworzeniami. Chociaż najczęściej kazał nam opiekować się hybrydami , takimi jak na przykład sklątki tylnowybuchowe. Jednak i tak nie dało się go nie lubić.
-Ej co sądzicie o bitwie na śnieżki ?- George patrzył na nas z uśmiechem i wyczekiwał na odpowiedź.
-Jasne , czemu nie. Skoro chcesz oberwać od dziewczyny…- zaśmiałam się , a reszta mi zawtórowała.
-Ale to nie będzie taka zwykła bitwa. To będzie bitwa na śnieżki ale na miotłach moja droga- Puścił mi oczko po czym spojrzał na resztę.
-Ej ! zarzucasz coś moim umiejętnością miotlarskim ? ! –Oburzam się , ale George nie odpowiada mi ,gdyż wyskakuje na niego Ginny.  
- A co z Hermioną ? Ona nie lubi mioteł !- Ginny była wyraźnie zawiedziona, ze jej przyjaciółka nie będzie mogła wziąć udziału w zabawie.
-Oj to nic Ginn. Posiedzę , popilnuje , żebyście nie oszukiwali . – Hermiona wyraźnie odetchnęła z ulgą , gdy dowiedziała się , że bitwa odbędzie się w powietrzu. Najwyraźniej nie przepadała za bitwą na śnieżki .
-Na pewno ? – Ginny wolała być pewna.
-Na pewno- Herma uśmiechnęła się przyjaźnie.
    Poszliśmy do swoich pokoi po miotły. Oczywiście poubieraliśmy się też starannie, żeby nie zamarznąć. Czapki, szaliki, rękawiczki. Wszystkie w kolorach Gryffindoru.
     Ubrani , gotowi do walki pobiegliśmy na błonie, gdzie rozpętała się prawdziwa bitwa. Dosiedliśmy mioteł. Ja i moja błyskawica to dobrana para. Ginny i ja zawarłyśmy sojusz i razem atakowałyśmy chłopców. Jednak szanse nie były wyrównane ze względu na to , ze było ich czterech  a my tylko dwie. Dawałyśmy sobie jednak radę z nimi. Jedna ubezpieczała drugą i na odwrót.
     Ron co najmniej trzy raz spadł z miotły w wielką zaspę, szybko upewnialiśmy się , ze nic mu nie jest i wracaliśmy do gry nie czekając ,aż zasiądzie na miotle i do nas wróci. Fred i George zabrali mi czapkę, którą odzyskała Ginny. Potem chłopaki się zaczęli popisywać. Śmiałyśmy się i nie mogłyśmy powstrzymać, strasznie nas brzuchy bolały, kiedy chłopcy pospadali z mioteł i zaczęli na wzajem się nacierać.
    Czas mijał nam szybko , byliśmy zmęczeni i cali przemoczeni. Nie wiem jak długo musiałam uciekać przed bliźniakami , którzy się na mnie uwzięli. Na szczęście mnie nie dopadli. Raczej oni ucierpieli wpadając na wielką zaspę śnieżna. Nie zauważyli jej , najwyraźniej skupiając się tylko na mnie.
     No cóż.. tak bywa. Trzeba patrzeć, gdzie się leci. Po tym jak odkopaliśmy rudzielców poszliśmy się przebrać i ogrzać. Rozmawialiśmy , gdy nagle w okno zaczęła stukać sowa.
     Otworzyliśmy jej ,a gdy wleciała usiadła mi na ramieniu. Trochę to bolało, bo miała długie szpony , jednak jak widać nie należała ona do uprzejmych. Pod nos podstawiła mi swoją łapę z listem. Odwiązałam go i sowa nagle wzbiła się do lotu , jeszcze bardziej raniąc mi ramie.
-Od kogo to ? – zapytał wścibsko Ron.
-Nie twoja sprawa ! Może to od jej chłopaka ! – Ginny zwróciła mu uwagę.
-Nie mam chłopaka Ginn i dobrze o tym wiesz.- zaczerwieniłam się lekko.
-No to od kogo to ? – Ron najwyraźniej się nie przejął uwagą młodszej siostry.
-Sama nie wiem , nie spodziewałam się dzisiaj sowy. Możliwe , że babcia przesyła mi życzenia…
-Skąd pomysł , ze od babci ? – Hermiona spojrzała na nas znad lektury.
-Nie widziałaś tamtej sowy ? –Zapytałam , a oni spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Co z nią było nie tak ? – Pyta Ron, który przeżuwał właśnie jakieś ciastko.
-Nie widziałaś, ze dziób miała trochę jak mops ? Moja babcia wygląda jak mops…
-I co w związku z tym ? – Pyta zdezorientowana Hermiona.
-Przecież zwierzęta upodabniają się do swoich właścicieli. – Mówię takim tonem , jakby to było oczywiste. Herma przewróciła teatralnie oczami, czuje się chyba urażona, ale szturcham ją łokciem, żeby pokazać , że to są tylko żarty. Po chwili odzywa się George.
-Ej… Ale ty tez masz w sobie coś z psa…
-Słucham ? – Pytam z lekkim niedowierzaniem.
-No wiesz… Może to przez ten ogon… - Machinalnie się odwracam , z lekkim przerażeniem w oczach, aż uświadamiam sobie, ze specjalnie to powiedział. Takiej właśnie reakcji oczekiwał…
-O kurde ! zauważyłeś… - Patrzę na niego smutno.
-Oj nie przejmuj się nikomu nie powiemy. – Fred patrzy na pozostałych, a oni się śmieją.
-Czyli akceptujecie mnie jako psa ?! – Pytam uradowana.
-No pewnie ! Tylko mam nadzieję, ze nie gryziesz…– George wyszczerza zęby.
-No wiesz… zależy… ale nie martw się. Byłam szczepiona na wściekliznę. I w ogóle to …Uf… Mogę szczekać bez obawy , że weźmiecie mnie za dziwaczkę ! – Po czym imituje szczek psa.
      Bliźniacy ryknęli śmiechem , Ron zakrztusił się ciastem, a Ginny stłumiła chichot. Oni przynajmniej rozumieli moje poczucie humoru. Choć szczerze powiedziawszy spowodowane może to być tym, że widzieli moją babcie z bliska. Mieli , ze tak powiem , zaszczyt poznania jej , kiedy odwiozła mnie na peron 9 i ¾ , gdzie wraz ze mną czekała na ekspres Hogwart.
     Otwieram list, jednak nie jest on od mojej babci. O jaka szkoda… Myślę , po czym uśmiecham się sama do siebie. List od niej to ostanie czego chce. Mimo to jestem ciekawa od kogo ten list. Nie miewam zbyt wielu listów. Jak już coś dostaję to od babci i rodziców. A od nich dostałam list rano, w takim razie list jest od .. ?
     Wstaję i podążając na górę po schodach do swojego dormitorium. Na dole słyszę przytłumione szepty i śmiechy, aż z dołu dociera do mnie głos Ginny.
-Pamiętaj , żeby ładnie ubrać się na ucztę wigilijną ! Załóż tę czerwoną sukienkę !
-Dobra, dobra ! Tylko poco ? !– śmieję się i zamykam za sobą drzwi.
      Która to godzina, że ona każe mi się ubierać w sukienkę i po co w sukienkę?  Spoglądam na zegar , który wisi na ścianie w moim dormitorium. Z przerażeniem uświadamiam sobie, że za godzinę jest bożonarodzeniowa uczta.  Będę musiała się przygotować…
      Moje myśli wędrują jednak do listu jaki dostałam. Ciągle trzymam go w rękach. Może powinnam go zostawić na jutro ? Jeżeli tam jest coś nie miłego ? Jednak ulegam pokusie. Rozdzieram papier i wyciągam pergamin, na którym bardzo ładnym , wręcz kaligraficznym pismem jest następująca treść :

Me serce mi ucieka,
Gna niczym wicher, 
Niczym Sztorm na morzu wezbranym,
Ja i mój miłości Kwiat,
Ty i Ja, razem za dnia,
Myśli me do Ciebie uciekają,
I nigdy nie przestaną
Chciałbym choć raz
Twych ust poczuć smak
Czy w nich pozwolisz mi zatopić się?
Jeśli poznać chcesz, kim jestem ja
Przyjdź proszę tam , gdzie pocałunku jest raj.
              W.

   Co za „W.” ? Nie mam pojęcia, ale z listu mogę się domyślać, że mu się podobam. Czy Ginny o tym wie ? Czy wie kto to ? Może to dlatego poradziła mi ubrać się w tą czerwoną sukienkę, którą niedawno kupiłam.
    Ciekawa jestem kto kryje się pod tym zagadkowym „W.”, ale nawet gdyby… jak ja go znajdę ? Jeszcze raz wertuje każdą linijkę tekstu. Przyjdź proszę tam , gdzie pocałunku jest raj.  Czyżby osoba , która to napisała miała na myśli najbardziej oblegane przez zakochanych miejsce w Hogwarcie ?
     Ubieram się w tą samą czerwoną sukienkę, jaką zasugerowała mi Ginny. Do tego uznała, że założę czarne dodatki. Czarne szpilki, bransoletki i srebrny łańcuszek, który dostałam od Freda na urodziny. Postanawiam, że zostawię rozpuszczone włosy. Siedzę przed lustrem i rozmyślam nad listem . Nie mogę wyrzucić go z głowy. Kto mógł go napisać … i to dla mnie.
     Schodzę po schodach do pokoju wspólnego , gdzie spotykam Herminę i Ginny , równie wystrojone jak ja. Ginny ma na sobie piękną zielona sukienkę, która podkreśla jej oczy. Herma za to niebieską, do której założyła odważne żółte dodatki. Zaskoczyła mnie. Nie spodziewałam się takiego zestawu po takiej uczennicy jak Hermiona.
-Dziewczyny… Podejdźcie na chwile… Musze wam coś powiedzieć. – wiem , ze mogę im ufać. Dlatego postanawiam im powiedzieć o tajemniczym liście. Kiedy kończę recytacje listu wyjaśniam im , że nie mam pojęcia do kogo to.
-Jak to nie wiesz ? – Hermiona patrzy na mnie zaintrygowana.-Nie domyślasz się nawet kto ?
-Nie mam pojęcia. Wiecie dobrze, że raczej przez chłopców okupowana nie jestem…
-Janse! Odezwała się ! Jesteś ulubioną zawodniczką Gryfonów! – Ginny uśmiecha się do mnie przyjacielsko i puszcza w moją stronę oczko.
-No tak… jedną z trzech. No to naprawdę wielki sukces jak na mnie. –śmieje się, a one patrzą na mnie z niedowierzaniem .
-Ty naprawdę nie widzisz jak chłopcy na ciebie patrzą ?
-Przecież jak przechodzisz każdy się odwraca !
-Co wy gadacie !? – Pytam rumieniąc się strasznie.
-Ładny kolorek Vicy… -Fred uśmiecha się do mnie.
-Pasuje do sukienki… - dodaje George  również posyłając mi uśmiech.
-Och dzięki chłopaki ! To takie… miłeee. – Mówię z przekąsem. Bardzo nie chcę, żeby dowiedzieli się o tajemniczej wiadomości od nieznajomego.
-Nie no dziewczyny .. wyglądacie… Wow ! – Ron patrzy na nas i ogląda każda po kolei .
-Dzięki Ron. – Herma rumieni się i całuje go w policzek, na co reaguje on tak samo. Jego policzki oblewa czerwony rumieniec.
-To co ? idziemy ? –pytam po czym bez czekania na odpowiedź przechodzę przez dziurę w ścianie. – Wesołych świata Gruba Damo. – jeszcze nie złożyłam jej życzeń, a przechodziłam już chyba trzy razy przez portret.
-Dziękuje, dziękuję! Miłej zabawy ! Ja niestety nie wezmę w niej udziału… A szkoda. –Widać smutek w jej oczach , który zaraz znika, gdy odwiedza ją Violetta z pierwszego piętra. Szczerze nie przepadam za tą czarownicą. Kocha plotki, ale w sumie cóż się dziwić . Tylko siedzą w ramach tych obrazów.
-Wesołych Violetto.- Mówię po czym idziemy dalej. Schodzimy po schodach, ja zatrzymuje się na chwile.
     Zagadka ! przypominam sobie… Pocałunków raj… to na pewno nie będzie miejsce w Hogwardzie , gdzie spotykają się zakochani. Jest za daleko od głównej Sali, gdzie odbywa się przyjęcie, a wszyscy uczniowie muszą być na Sali… Ale w takim razie… Gdzie w Wielkiej Sali będzie raj pocałunków ? Raj pocałunków. Raj pocałunków. Raj pocałunków.
     Mamy święta. Święta Bożego Narodzenia. Sala będzie przystrojona… Jemioła ! No tak ! dlaczego wczesnej o tym nie pomyślałam ? Przecież to pod jemioła w święta ludzie obdarowują się pocałunkami.
     Pełna energii , że rozwiązałam zagadkę pędzę po schodach prawie wpadam na jakiegoś puchona , który od razu zwraca mi uwagę, żebym uważała.
-Przepraszam ! nie chciałam. – Uśmiecham się nieśmiało , na co on odwzajemnia uśmiech i przepuszcza mnie. Najwyraźniej mi wybaczył. Przeszłam szybkim krokiem obok niego i podeszłam do Ginny.
-Co się stało ? – Pyta ciekawa. Czy tak bardzo widać po mnie, ze coś się stało ?
-Odgadłam ! rozwiązałam zagadkę ! – mówię uśmiechnięta.
-Jaką ? Aaa ! I co ? gdzie będzie czekał twój ukochany ? – Uśmiecha się figlarnie.
-Pod jemiołą !
-To powodzenia.
    Siadam obok niej . Na stole nie ma żadnych potraw. Dumbledore wstaje, a my razem z nim. Składamy sobie życzenia Bożonarodzeniowe. Jak zwykle nasz kochany dyrektor wprowadza świąteczny nastrój. Podziwiam go za to , ze w taki sposób potrafi trafić do naszych serc. Zawsze lubiłam tego staruszka za jego podejście do życia, przemowy, pomysły na wystrój wnętrz… Zaraz… właśnie teraz uświadomiłam sobie, ze nawet nie spojrzałam na tegoroczny wystrój.
     Sufit jak zwykle pokrywały gwiazdy , gdyż był to widok jak znajdował się nad zamkiem. Z sufitu również spadały płatki śniegu , które niknęły gdzieś w połowie drogi. Przy stole nauczycielskim stała wielka piękna choinka przystrojona w złote i srebrne  łańcuchy. Była piękna. Na ścianach wisiały delikatne łańcuszki pobłyskujące w świetle świec. Nie było wszystkich stołów. Można było zauważyć tylko jeden wielki stojący trochę z boku , przy którym w sumie siedzieliśmy. Reszta zniknęła i byłam ciekawa , gdzie się znajdują. Ale cóż. To jest Hogwart, tego nie zrozumiesz. Możesz po prostu zaakceptować.
-A teraz jedzmy i cieszmy się ze świąt. – Dyrektor skończył mówić i zajął swoje miejsce. W jego ślady poszli inni nauczyciele oraz uczniowie. Zauważam , ze w tym roku zostało nas wybitnie dużo. Prawie 44 osoby. Zazwyczaj liczba nie sięga 20 sztuk uczniów.
    Zabieramy się do jedzenia. Potrawy jak zwykle są wyśmienite. Domowe skrzaty jak zwykle wywiązały się z należytych obowiązków. Gdy każdy kończy jeść. Wstajemy znowu i śpiewamy kolędy. Wszyscy bawimy się wyśmienicie. Jakiś Puchon porywa mnie do tańca. Uświadamiam sobie , że to ten sam ,na którego wpadłam na schodach. Tańczymy póki nie słyszę lekko podniesionego, ale życzliwego głosu.
-Czy mogę odbić ci partnerkę ? – widzę jak puchon potulnie uśmiecha się i oddaje mnie w inne silne ręce, które są mi tak znane. Fred Weasley.
-Czym sobie zasłużyłam na taki zaszczyt panie Weasley? – pytam z uśmiechem.
    Nie odpowiedział tylko zaczął ze mną wirować po Sali. W tłumie dostrzegłam tańczących Hermione i Rona oraz Pottera z Ginn. George widocznie flirtował z jakaś dziewczyną z Ravenclav’u. Tańczyli a on co chwila szeptał jej coś do ucha, a ta chichotała.
-Czyżbyś kogoś szukała ? – Fred pochylił się delikatnie w moją stronę, a moje serce zaczęło bić szybciej. Oby tego nie usłyszał.
     Jednak jak zadał mi to pytanie uświadomiłam sobie, że patrzę w stronę jemioły i bacznie obserwuję, czy nikt się tam samotnie nie kręci. Upominam sama siebie, że to głupie i bardzo dziecinne, w końcu tańczę z chłopakiem moich marzeń , a i tak rozglądam się za tajemniczym wielbicielem, który wysyła mi list…. Gdyby to było kilka listów, a jest to jeden wiersz.
-Hej ! Vicy ? Słyszysz mnie ? – Fred wydaje się wyraźnie rozbawiony.
-E tak… - patrzę mu w oczy. – przepraszam … Po prostu jestem trochę rozkojarzona.
-Widzę ,skarbie .- Puszcza w moją stronę oczko. Rumienię się choć mam nadzieję, że nie będzie to tak widoczne w świetle świec.
     Tańczymy jeszcze krótką chwilę po czym Fred opuszcza mnie pod pretekstem rozmowy z Georgem , który siedzi już sam przy stole. Ja jednak mam przeczucie, ze Fred strasznie się zanudził w moim towarzystwie. Możliwe, że po prostu uznał, iż nie warto marnować ze mną czasu…
      Postanowiłam wiec udać się pod jemiołę. Samotnie, bo samotnie, ale miałam nadzieje, ze ten tajemniczy ktoś mnie obserwuje  i zrozumie, ze przyjęłam jego „zaproszenie”.  Idę w stronę miejsca , gdzie zawsze w czasie świąt spotyka się zakochanych. Czuje się nieswojo wędrując tam sama. Do tego jeszcze nie wiem , czy ten wiersz nie był głupim żartem.
     Stoję w przejściu. Nikogo nie widzę. Tylko tych , którzy tańczą na parkiecie i siedzą przy stołach, ale nikt nie podąża w stronę jemioły.  No ej Ludzie ! Błagaam ! Desperacko rozglądam się po Sali. Siłą woli staram się zmusić jakiegoś chłopaka do podejścia do mnie, ale niestety  nie udaje mi się. Nagle ktoś zasłania mi oczy. Czuję przyjemne dreszcze podniecenia. W końcu dowiem się kim jesteś Panie „W.”. Odwracam się szybko ściągając z oczu ręce nieznajomego.  Ku memu zdziwieniu przede mną stoi rudowłosy chłopak, którego tak dobrze znam. Uśmiecham się do niego. Tak długo czekałam na ten moment.
-Victoria… Ja… - tym razem to jemu rumieniec wstępuje na policzki.
-Tak ? –Patrzę mu w oczy. Czuje się teraz tak swobodnie i bezpiecznie.
-Zakochałemsiewtobieodpierwszegonaszegospotania. – Mówi jednym tchem a ja nie rozumiem co on powiedział.
-E… możesz powtórzyć ? – Uśmiecham się i podchodzę trochę bliżej .
-Mówię, że kocham cie odkąd na pierwszym roku zrobiłaś kawał mnie i Georgowi, za to , ze w pociągu wysmarowaliśmy ci podeszwy butów magicznym klejem. – Patrzy mi w oczy z lekkim uśmiechem.
-To był tylko pretekst, żeby się do was zbliżyć, a przede wszystkim do ciebie .- Patrzę na niego , ale tym razem się nie rumienię.
-Oo jak miło . – tym razem on robi krok w moją stronę.
-Słuchaj stoimy pod jemiołą… I … wybacz za moją bezpośredniość, ale jeżeli nie masz zamiaru mnie pocałować to chodźmy stąd. – Uśmiecham się szelmowsko tak jak to on zazwyczaj robi i przysuwam się bliżej niego. Tak ,ze nasze ciała dzielą już milimetry.
-Oj. Nie trzeba mi kilka razy powtarzać.
    Fred pokonał dzielące nas milimetry i pocałował mnie. Wiedziałam ,że ten pocałunek zapamiętam na bardzo długo. Święta w Howardzie zawsze są magiczne, ale tym razem nie mam co porównywać ich z innymi.
     Moje wymarzone święta. Nie sądziłam ,ze w końcu się takie wydarzą. Piękne chwile, w tak cudownym miejscu. Hogwart… Mój dom…

13 grudnia 2012

Podzielność uwagi...

Cześć skarby ! ;*
Tak mi głupio, ze nie mam kiedy napisać nowego posta, że szok...
Przepraszam was bardzo... tak sie starałam o tego bloga, tak walczyłam o chociaż te 100 wyświetleń dziennie, a teraz co ? ledwie 50.... :(
Nie wiem co pisać, tematów prawie w ogóle nie ma. Jestem tym załamana....
Na prawdę postaram sie w końcu dodawać nowe posty.
Na razie po prostu nie mam czasu... Godzina na komputerze. z czego cały czas zużywam na rozmowy ze znajomymi, a wtedy nei starcza mi czasu , a raczej podzielności uwagi na pisanie postów.
Mam nadzieje, ze mi wybaczycie ;*
Biorę udział w konkursie na opowiadanie, dlatego po konkursie wstawię tutaj swoje opowiadanie :)
Pa Pa ;*