Łączna liczba wyświetleń

Szukaj na tym blogu

29 grudnia 2012

Nie znali jego historii.

Szedł ulicą kompletnie pijany, zupełnie tak , jakby życie przestało mieć dla niego jakikolwiek sens.
Ludzie mijali go ślepi na jego ból i cierpienie, tak bardzo widoczne w jego przekrwionych oczach.
Trzymał butelkę z alkoholem mocno , tak jakby była ona jego ostatnią deską ratunku, ale czy tak było?
Nikt z przechodniów tego nie wiedział. Wszyscy osądzali go z góry.
Nieudacznik. Alkoholik. Ludzkie Pomiotło.  Ćpun.
Nikt nie znał jego historii , a mimo to oceniał i z taką łatwością kierował wyzwiska w jego stronę.
Każdy potrafi oceniać. Każdy umie krzywdzić, ale czy lubi być krzywdzonym ?
-Przepraszam.. Wie pani.. wie pani może jak dojść na najbliższy peron ? - Zapytał ledwo stojąc na nogach.
-Tak prosze pana. Wystarczy iść tą drogą prosto ,a potem na światłach w lewo. - Kobieta odpowiedziała, po czym szybko ominęła go i poszła w sobie tylko znanym kierunku.
-Dziękuje ! - Krzyknął tylko za nią.
Miał może z 30 lat. Nie wyglądał na starszego, pomimo wielu blizn, zapewne po pijackich bójkach.
Jedyne co wyglądało staro to jego oczy. Kiedyś z pewnością  były one radosne, pełne życia. Nie widziały co to smutek, rozdrażnienie , czy też strach. Zieleń jego oczu przygasła...
Szedł dalej w wyznaczone mu miejsce przez kobietę, ciągle popijając pozostałości w butelce.Nie wiedział jeszcze co zrobi, na razie chciał się znaleźć na peronie. Chciał poczuć , że wie dokąd zmierzą, choć do końca nie wiedział poco ma sie udać właśnie tam. Może to było jedyne co przyszło mu na myśl ?
Nie wiedział, nie mógł sie nad tym zastanowić. Było to dla niego za trudne, może z powodu alkoholu , który krążył w jego żyłach , a może po prostu z powodu jego umysłu , który nie chciał dopuścić go do czarnych myśli. Już dawno stracił nadzieję na normalne życie. Starał się odnaleźć sens, ale nie potrafił.
Mijały kolejne minuty, a on coraz to bardziej upajał się procentami, których było coraz mniej.
-Przepraszam pana.. Nic panu nie jest? - Stała nad nim mała dziewczynka. Nie więcej niż 10 lat. Miała złote loki i niebieskie oczy. Jej twarzyczka przypominała porcelanę.
-Słu... Słucham ? - spojrzał na dziecko z niedowierzaniem.
-Upadł pan... Chciałam zapytać , czy nic się panu nie stało... Mój tatuś też często sie wywraca, a mamusia nie pozwala mi mu pomagać... Nie mogę sie z nim spotykać. -Dziewczynka kucnęła obok niego bez skrupułów. Nie było widać u niej strachu. Widać było, że jeszcze nie wie co to życie.
-A mamusia pozwala ci rozmawiać z nieznajomymi ? - zapytał ją na wpół przytomny.
-No nie... Ale ... ja nie wiem gdzie ona jest. -Dziewczynka spojrzała na niego błagalnym wzrokiem , wiedział, ze oczekuje od niego wsparcia.
-Jak masz na imię ? - zapytał niby to od niechcenia.
-Roksana, a pan ? - Uśmiechnęła sie od ucha do ucha, zupełnie zapomniała o tym, że zgubiła mamę.
-Mateusz. -Nie widział, dlaczego powiedział jej jak ma na imię. Nie wiedział nawet , dlaczego wciąż z nią rozmawia. -No więc Roksi... Trzeba znaleźć twoją mamę...
Wstał chwiejąc sie lekko. A kiedy otrzepał ubranie ze żwiru , mała złapała go za rękę. Poczuł się dziwnie. Nie sądził, ze taka mała rzecz, jak trzymanie dziecka za rękę może dawać tyle radości. Sam nie miał okazji potrzymać własnego dziecka za rękę. Może właśnie dlatego tak zdziwiła go siła , w tak małej rączce.
-Ile masz lat ? - zapytał.
-7 - odparła szybko po czym wróciła do rozglądania się wokół siebie...
-A gdzie ostatni raz widziałaś swoją mamę ?
-W sklepie ...
-Jakim sklepie ?
-Z zabawkami ....
-Ale gdzie jest ten sklep ?
-Tu nie daleko ! - Uśmiechnięta Roksana , dalej prowadziła go chodnikiem . Jego zaś zaczęła irytować postawa dziewczynki. Gdyby jego córka zaczepiała jakiegoś pijaczynę na drodze i bez żadnych wyjaśnień prowadziła go Bóg wie gdzie.... Co za różnica, co bym zrobił ? Już na to za późno...
-Ale gdzie konkretnie jest ten sklep? - spojrzał na małą z karcącym spojrzeniem, chciał jak najszybciej pozbyć się jej.
-No nie wiem! Ja tutaj nie mieszkam... Przyjechałam pociągiem razem z mamą, żeby odwiedzić babcie !- dziewczynka odwzajemniła gniewne spojrzenie, ale nie wytrzymała zbyt długo i się zaśmiała. Na jego twarzy mimowolnie pojawił sie uśmiech.
-A jak daleko stąd jeżdżą pociągi ? - Przypomniał sobie, ze tam zmierzał, zanim Roksana znalazła go na chodniku.
-Taam ! Za tamtymi budynkami ! - Mała pociągnęła go za sobą podążając na stacje.
Szli może z 10 minut , gdy im oczom ukazała sie wielka stacja. Ludzie z bagażami wchodzili i wychodzili z niej. Jedni zapłakani, gdyż zapewne żegnali sie z kimś. Inni weseli, bo z pewnością wrócili w wakacji.
Rozglądali sie wokół siebie szukając matki dziewczynki. Nie mogli nigdzie jej znaleźć. Mateusz szukał sklepu z owymi zabawkami, jednak nigdzie nie mógł go znaleźć.
-Mówiłaś wcześniej, że nie możesz spotykać sie z tatą... Dlaczego ? - zadał pytanie tylko po to , żeby zapełnić niezręczną ciszę jaka zapanowała. Nie spodziewał sie odpowiedzi.
-Mama mówi, że tata nas nie kocha... Ciągle pije i nie chce spędzać z nami czasu. Mamusia powiedziała, że nie mogę sie spotykać z tatą.... Ale ja bardzo bym chciała... - Spojrzał w jej oczy. Takie niewinne, a jakże mądre jak na jej wiek. - Bardzo kocham tatę, choć on nie kocha mnie. Dlaczego tak jest ? - Jej oczy zaszkliły się. On nie chciał, żeby płakała.
-Na pewno cię kocha!  Nie potrafi po prostu sobie poradzić z nałogiem. Musi pić, bo wtedy czuje sie dobrze. To nie znaczy ,ze cie nie kocha ! - Oburzył sie. Jak ta kobieta, która śmie nazywać sie matką, może wygadywać takie głupoty swojemu dziecku.
-Tak myślisz ? - Oczy Roksan rozbłysły.
-Oczywiście ! Któż nie kochałby takiej uroczej dziewczynki jak ty ? Musiałby być głupcem ten twój tata!
-Dziękuje - Przytuliła go , a on po chwili wahania odwzajemnił uścisk.
Kto by pomyślał, że jedno spotkanie niebieskookiej Roksi tak wiele zmieni. Szedł o zakład , że już dawno wyżebrałby jakieś pieniądze na alkohol. Jednak ona pozwalała mu zapomnieć o bólu.
-Roksi ?! Roksana! - usłyszeli za sobą krzyk. Należał do wysokiej kobiety. Miała długie włosy związane w warkocza. Oczy miała pełne przerażenia, ulgi i równocześnie złości.
-Mama ! -dziewczynka puściła rękę mężczyzny i pobiegła w stronę kobiety. rzuciła sie jej w ramiona.
-Dlaczego sie mnie nie pilnowałaś ?! Przecież mogłaś sie zgubić ! Mogłam cie juz nie znaleźć!
-Mamo ! Ale był ze mną Mateusz !- rozhisteryzowana kobieta dopiero teraz zwróciła uwagę na brudnego mężczyznę, który niewątpliwie dotrzymywał towarzystwa jej córce.
-A Pan to ? - zapytała chłodnym tonem.
-Mateusz Kowalski, żebrak i pijak, który zaopiekował sie pani dzieckiem, gdyż pani spuściła je z oczu.
-Ach tak....- w jej oczach widoczne było zakłopotanie. - W każdym razie dziękuje, że ją pan pilnował....
-Przyjemność po mojej stronie. - Uśmiechnął sie szelmowsko. Schylił sie do Roksi. - A ty mała pilnuj sie mamy , bo ona chyba ciebie upilnować nie potrafi. A co do taty... daj mu szansę, chociaż twoja mama już go skreśliła...
-Jest pan bezczelny ! Roksana ! Idziemy ! - pociągnęła małą za rękę. Tamta zdążyła jeszcze odwrócić sie i pomachać nowo poznanemu znajomemu, którego nie będzie jej dane już nigdy zobaczyć.
Odwrócił sie od niej i zaczął iść przed siebie.
-Mateusz ! Panie Mateuszu! - Dziewczynka krzyczała za nim.
Nie odwrócił sie. Bał sie, że nie uda mu sie odejść. Za bardzo polubił tę całą Roksanę.
-Panie Mateuszu ! - Małe rączki złapały go za biodra. Nie chciały go puścić.
-Co sie stało Roksi ? - zapytał nawet nie spoglądając na dziewczynkę.
-Nie może pan iść z nami ?
-Nie.... Ludzie nie reagują na mnie za dobrze. A twoja mama z pewnością nie chciałaby mnie poznać. Nie ma o mnie zbyt dobrego zdania.
-Ale... ale ! - mała zaczęła płakać.
-Nie. Idź do mamy. Ja nie należę do twojego świata. To była po prostu przygoda jaką mogła przeżyć dziewczynka w twoim wieku. - Odciągnął jej rączki od siebie i ruszył na przód.
-A dokąd teraz idziesz ? - zapytała przełykając łzy.
-Na peron. -odpowiedział beznamiętnie.
-Po co ? -dopytywała.
-Bo każdy musi mieć jakiś cel. - odpowiedział szybko . Był trochę zdenerwowany. Dlaczego ta dziewczynka tak bardzo nie chciała dać mu spokoju?
-Zostań ! - Krzyczała, ale najwyraźniej matka trzymała ją za ręce. Dziewczynka nie biegła już za pijaczyną , który doprowadził ją do mamy.
-Niech pan... Niech pan zostanie... - Kobieta odezwała sie cicho. Nie była pewnie zachwycona faktem , ze jej córka upodobała sobie tego mężczyznę.
-Chyba pani żartuje... Dobrze pani wie, ze jak zostanę będzie jeszcze gorzej. -Powiedział kpiąco. Włożył ręce do kieszeni starej już lekko zniszczonej kurtki i powolnym krokiem ruszył w stronę peronu. Zostawił za sobą biedną dziewczynkę, która pokładała w nim nadzieje.
*  *  *
Następnego dnia w gazetkach pojawił sie artykuł, w którym było zdjęcie mężczyzny.
Matka Roksany wzięła gazetę do rąk i schowała ją przed dziewczynką. Nie chciała by ta wiedziała, wstrząsnęło by nią to dogłębnie.

Wczorajszego popołudnia około godziny 16:00 pod rozpędzony pociąg rzucił się 28 letni 
Mateusz Kowalski. Był on wiele lat temu szanowanym obywatelem. 
Pracował jako komendant głównego posterunku policji w Gliwicach. 
warto przypomnieć, że jego żona zginęła w wypadku samochodowym. Była w ciąży. 
Pan Kowalski nie nie poradził sobie z taką stratą, dlatego popadł w alkoholizm. 
Stracił odznakę, dom, wszystko co cenne. 
Zamieszkał na ulicy , żebrał , upijał się z nadzieją, że kolejny łyk go zabije. 
zawsze niósł pomoc. 
Nasz wieczny strażnik...
Pogrzeb odbędzie sie 15 Maja 2005  o godzinie 16:00 ku czci jego śmierci. 

Kobieta złożyła gazetę. Było jej wstyd, że tak potraktowała tego człowieka. Wycierpiał wiele, a ona jeszcze mu dołożyła. I za pewne nie tylko ona. Świat coraz bardziej pogrąż się w znieczulicy. A my nie potrafimy z tym nic zrobić. 
Nastał dzień pogrzebu . Poszła na niego razem z małą Roksaną. 
-Mamo... Mogę ja położyć kwiaty ? - Dziewczynka wzięła od mamy bukiet czarnych róż z jedną czerwoną. 
-dobrze skrabie.. - nie wiedziała czemu to powiedziała. Dziewczynka już dawno była przy grobie. 
-Panie Mateuszu... Niech Pan pamieta ! zawsze będzie pan moim przyjacielem. Specjalnie dla pana kupiłam jedną czerwoną różę. Był pan dobrym człowiekiem . Niech panu tam będzie dobrze !  I proszę pozdrowić żonę i dziecko . 
dziewczynka uśmiechnęła sie , położyła bukiet. Wzięła matkę za rękę i razem odeszły pozostawiając grób , na którym widniał napis: 

Każdy z nas czuje ból po stracie.
 Każdy z nas radzi sobie z nim inaczej. 
On sobie nie poradził. 
spokojnej wieczności... 

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Cieszę sie , że ci się podoba :) haha męczyłam sie z tym prawie 3 dni! xd aż nie mogę w to uwierzyć xd

      Usuń
  2. O jaaa ... Normalnie prawie się rozbeczałam ! ;(
    Naprawdę jesteś świetna !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah :D To muszę coś napisać takiego , żebym wycisnęła z ciebie te łzy! xd
      haha dziękuje, chociaż sama tak nie uważam :)

      Usuń